Cholera, oto znów jestem tutaj w wolnym
słowie. W sensie, każde moje słowo jest wolne, ale bardziej miałem na myśli
taką wypowiedź. Całkowite pieprzenie o „Szopenie”.
Postanowiłem, że zacznę od początku, czyli
od: „Nie wierzcie w sukces”. O czym
to jest? O tym, że skończyć wierzyć w jakiś sukces gdzieś na końcu życia. No bo
czym w zasadzie on jest? Czy ma rację bytu? I tak, i nie. Ma, bo naszym sukcesem
będzie to, co sobie postawimy za sukces. Np. Mamy cel, aby wydać kiedykolwiek,
jakąkolwiek książkę i kiedy udaje nam się w końcu podbić serca ludzi w
wydawnictwie oraz krytyków – książka idzie do druku, a następnie zaiste staje
się jakimś bestsellerem. Natomiast, sukces końcowy w tym kontekście jest taki,
że napiszemy coś wiekopomnego, co zawsze będzie numerem jeden. Przebije nawet
Biblie, więc… No czy jest to możliwe? Z logicznego, racjonalnego i całkowicie
szczerego punktu widzenia, to jest to niewykonalne, gdyż Biblia towarzyszy nam
od zawsze, jednakże kiedyś powstały książki, które zdążyły stworzyć wokół
siebie pewnego rodzaju kult. Nie podam Wam tytułów, poszukajcie sami. Prościej
jest uwierzyć w sukces, czegoś co przydarzyło się już innym ludziom, niż coś,
co sobie wymyślimy i będzie siedzieć tylko w naszej głowie.
Kiedy pisałem ten wiersz prawdopodobnie nie
chciałem zbyt wiele i postawiłem sobie jasne, klarowne, przyziemne (jak na
istotę ludzką i świecką) cele. Mimo wszystko – jesteśmy ludźmi, mamy
wyobraźnię, więc do dzieła!
Pozdrawiam,
Adrian
Charytoniuk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz