Siódma geneza,
siódmy wiersz do omówienia (oficjalnie). Tym razem kolejność w datach
publikacji zostanie zachowana, tak więc zabieramy się za: „Do trzech razy
sztuka…”
Myśl jest prosta – do trzech razy sztuka,
prawda? Czasem od razu wychodzimy z nadzieją, że coś w końcu musi się udać,
zwłaszcza kiedy dwa razy zawiodło. No nie? Czasem mówimy to najzwyczajniej
spontanicznie. Właściwie to, kiedy zwrócimy uwagę, że faktycznie coś nam się
udało za trzecim razem. Pamiętamy o tym wszystkim odnośnie pozytywów, jednakże
zapominamy odnośnie negatywów. Kiedy coś dobrego przydarza się nam dwa razy pod
rząd, rzadko kiedy do głowy przyjdzie myśl, że do trzech razy sztuka, jednakże
kiedy ponosimy porażki dwa razy z rzędu, za trzecim musi być lepiej.
Negatywnie – przypominamy sobie o
powiedzeniu; Pozytywnie – zapominamy o powiedzeniu. Czasem sobie myślę, że ten
wiersz był nawet czymś w rodzaju apelu o to, aby w trakcie paru zwycięstw, mieć
świadomość, że to kolejne może okazać się tak naprawdę porażką. Należy mieć
oczy szeroko otwarte w obu przypadkach, bez wyjątku. Mieć nadzieję w przypadku porażek, dążąc do zwycięstwa oraz mieć
uwagę w przypadku zwycięstw, aby uniknąć porażek. Taką złotą myślą
zakończę rozważania głównego sensu wiersza.
Ostatnim razem oraz paroma poprzednimi
(nawet nie pamiętam), chyba nie podałem okoliczności powstania wiersza. Tym
razem niestety będzie tak samo, otóż prawdopodobnie przeżyłem coś, co zmusiło
mnie do wyksztuszenia sensu „do trzech razy sztuka”. Wówczas to zaiste były
fajki i alkohol. Inspiracja numer jeden.
Pozdrawiam,
Adrian
Charytoniuk